Kim był piesek Boo i skąd wzięła się moda na tę fryzurę
Istnieje wiele artykułów na temat pieska Boo, a właściwie rasy pomeranian. Historia Boo jest opisana na Wikipedii, a na Facebooku w szczycie popularności miał on ponad 17 mln fanów – a raczej miał, ponieważ piesek ten już niestety nie żyje. W skrócie: był to pupil pracownicy Facebooka, która z jakiegoś powodu krótko ostrzygła swojego szpica. Od tamtej pory Boo ma naśladowców na całym świecie, a dokładniej właścicieli chcących, aby ich szpic wyglądał identycznie. Nikt jednak z nich często nie zdaje sobie sprawy, jakie są konsekwencje takiego strzyżenia. Z naszego, groomerskiego punktu widzenia, nie wszystkim szpicom uda się zrobić fryzurę na kształt Boo z powodu naturalnie mniej puszystego włosa, jednak to najmniejszy problem. Po drastycznym obcięciu szpica, jego okrywa włosowa zmienia się diametralnie w watowatą strukturę. Taki włos, zamiast chronić przed warunkami atmosferycznymi i zapewniać dopływ powietrza do skóry, zaczyna zatrzymywać ciepło, grzać psa i chłonąć wodę. Z pięknej szaty staje się „gąbką” o zupełnie innych właściwościach, niż zaplanowała to natura. Zachęcam wszystkich właścicieli tej rasy, aby przemyśleli swoje decyzje o strzyżeniu szpica i zalecam kierować się przede wszystkim dobrem psa. Dobrze wyczesany i jedynie kosmetycznie przycięty „pomek” może wyglądać naprawdę świetnie.
Czym jest Alopecja (BSD) i dlaczego maszynka to wróg numer jeden dla Szpica?
Jako specjalista muszę poruszyć temat, który często jest pomijany w uroczych filmikach na Instagramie. Strzyżenie pomeraniana „na krótko” przy użyciu maszynki to igranie z ogniem, a konkretnie z ryzykiem wystąpienia Alopecji X, zwanej też chorobą czarnej skóry (Black Skin Disease) lub łysieniem poostrzyżeniowym.
Szpic to pies o podwójnej okrywie włosowej – posiada gęsty podszerstek i długi włos okrywowy. Kiedy ścinamy te warstwy zbyt krótko maszynką, zaburzamy naturalny cykl wzrostu włosa. Często zdarza się, że po takim zabiegu sierść po prostu przestaje odrastać. Mieszki włosowe przechodzą w stan uśpienia.
Przypadek Leona histora ku przestrodze
Pamiętam wizytę pani Ani z jej pomeranianem, Leonem. Leon trafił do mnie po wizycie w innym salonie, gdzie na życzenie właścicielki został ogolony niemal do skóry, bo „było gorąco”. Pani Ania przyszła do mnie po 4 miesiącach zrozpaczona, bo pies wyglądał na chorego. Na grzbiecie miał łyse plamy, przez które prześwitywała sczerniała skóra, a w innych miejscach sterczały kępki wełnistego podszerstka. Włos okrywowy, ten błyszczący i nadający psu urok, zniknął bezpowrotnie.
Musiałem wytłumaczyć klientce, że naprawa takiej sierści to proces trwający miesiącami, a czasem latami. Wdrażaliśmy specjalne kąpiele i suplementację, ale Leon nigdy nie odzyskał w 100% swojej pierwotnej szaty. Dlatego zawsze powtarzam: maszynka w rękach groomera przy szpicu powinna służyć co najwyżej do wygolenia spodu łapek i okolic intymnych.
Bezpieczna alternatywa dla fryzury „na Boo” – jak strzyc, by nie skrzywdzić?
Czy to oznacza, że Twój pomeranian musi wyglądać jak „zaniedbana kula”? Absolutnie nie! Jako doświadczony groomer oferuję moim klientom bezpieczną alternatywę, która pozwala uzyskać efekt pluszowego misia, ale bez niszczenia struktury włosa. Kluczem jest tutaj praca wyłącznie nożyczkami.
Zamiast golić psa, wykonuję modelowanie sylwetki. Polega to na:
Dokładnym wyczesaniu martwego podszerstka – to on często sprawia, że pies wygląda na „rozczochranego”.
Kąpieli i suszeniu typu „blow dry” – co prostuje włos i unosi go u nasady.
Konturowaniu nożyczkami – nadaję psu okrągły kształt, skracając jedynie kosmetycznie na łapkach i w miejscach intymnych, nie naruszając przy tym drastycznie podszerstka blisko skóry.
Dlaczego nożyczki degażówki i proste są lepsze?
Taki zabieg sprawia, że pies wygląda schludnie, ma zaokrąglone uszka i łapki (tzw. kocia łapa), a jego sierść jest wciąż lśniąca i spełnia swoje funkcje termoregulacyjne. Taka fryzura jest łatwiejsza w utrzymaniu w domu, bo włos nie kołtuni się tak bardzo jak ten „zwatowany” po goleniu.
Pamiętaj, piesek Boo wyglądał słodko na zdjęciach, ale nikt nie pokazywał, jak bardzo jego skóra cierpiała pod spodem. Wybierając groomera, szukaj takiego, który nie boi się odmówić ogolenia psa i zaproponuje Ci fryzurę „commercial” (komercyjną) wykonaną bezpieczną techniką nożyczkową.


Podsumowanie
Rozumiem modę na pieska Boo, rozumiem, że ta fryzura wydaje się „słodka” i praktyczna. Ale jako groomer zdecydowanie zachęcam – zanim poprosisz o strzyżenie pomeraniana na Boo, przemyśl konsekwencje.
Bo piękny, zdrowy, naturalny włos szpica to nie problem do „ścięcia”, tylko coś, z czym trzeba mądrze współpracować. A dobrze wyczesany i kosmetycznie przycięty „pomek” naprawdę może wyglądać lepiej niż niejeden internetowy Boo.

Dodaj komentarz